niedziela, 9 marca 2014

Seven.

POV Nicole
Zdezorientowana spojrzałam na Justina, który stał przede mną.
-Jak to n-nie żyje?
-Miała wypadek...ja jeszcze nie wiele wiem...
-Ale...
-Nicole, przykro mi. - Między nami nastała nieprzyjemna cisza.
Jeszcze kilka minut temu z zapałem szykowałam sałatkę z kurczakiem, a teraz stałam załamana i trzęsąca się z kolejną dawką emocji. Czy życie nas nie zaskakuje? Co za ironia. Na prawdę uwierzyłam, że wszystko się ułoży...,że będzie lepiej. Pomyślicie: "Dziewczyno ona miała romans z twoim facetem!"...i za to jej nienawidzę, ale na pewno nie życzyłam jej śmierci...Może nawet nie byłam w tym momencie smutna. Raczej byłam zmęczona tym wszystkim. To było jak czekanie na wyrok. W tym momencie nie rozumiałam słów Justina. To wszystko wydawało mi się niemożliwe. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym jak umrę, choć w ciągu kilku dni nie brakło ku temu powodów. Ludzie chcą zginąć za ukochaną osobę...a ja zginę z nieznanych mi przyczyn? Bez przyjaciół, rodziny i miłości...?
-Musisz jechać ze mną na miejsce wypadku. - szepnął chłopak.
-Wypadku? Wierzysz, że to był wypadek? - powiedziałam z lekkim wyrzutem.
-Szczerze mówiąc...nie.
-Tak myślałam. - pokręciłam ze smutkiem głową. - Zabiłam ją - wyszeptałam patrząc w oczy Justina.
-Co? Nie, Nicole. Przecież ty nic nie zrobiłaś.
-Zginęła z mojego powodu. To mnie ktoś chcę zabić. Poprzez zabójstwo Caroliny chciał mnie przestraszyć. Chciał żebym się poddała i wiesz co...udało mu się! Poddaję się! Mogę sama się zabić! Nie rozumiem. Nic nie rozumiem. Dlaczego ja? Mam dość wiecznego udawania silnej. Mam dość tego wszystkiego! - odwróciłam się na pięcie i szybko wbiegłam na górę. Chciałam ukryć się przed światem. Byłam nikim. Nic nie wartą ofiarą. Szybko wbiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Co chciałam zrobić? Zasnąć...najlepiej na zawsze. Kiedy zasypiamy zapominamy o świecie. Czasem dręczą nas koszmary...ale wiemy, że to wszystko złudzenie. Budzimy się i uderza nas najgorszy koszmar. Miejąc otwarte oczy widzimy smutki tego świata. W dodatku nie da się tu zapomnieć o smutku, o cierpieniu...To jest wszędzie. W telewizji, w gazecie, w radiu. Słyszymy o dzieciach, które nie mają co jeść, o żołnierzach, którzy giną dla pokoju na świecie, o ludziach bez domów...smutek nas przepełnia. Opuszczamy nasze cztery ściany i popełniamy jeszcze większy błąd. Patrzymy na te wszystkie smutki. Widzimy je wszędzie. Ludzie nas zawodzą. Świat byłby piękny, gdyby tylko nie było ludzi. Oni wszystko niszczą. Zabijają innych nie tylko czynami, ale też słowami...to boli. 
Zamknęłam oczy i zaczęłam głośno płakać. To było moją winą. Niszczyłam to wszystko. Zabiłam Davida, zabiłam Caroline...kto jeszcze zginie? Po chwili drzwi zaskrzypiały i do pokoju wszedł Justin. Powoli otworzyłam oczy i przyglądałam się chłopakowi. Chwilę stał koło mojego łóżka i nic nie mówiąc wpatrywał się we mnie. Denerwowało mnie to. Denerwowała mnie jego obecność. Nie lubiłam, gdy ludzie widzieli mnie w takim stanie, a on widział mnie za często w stanie krytycznego załamania. Powoli usiadłam i westchnęłam głęboko.
-Jedźmy już. - chwyciłam leżącą przy łóżku torebkę i powoli wstałam z łóżka.
-Jeśli chcesz możemy pojechać tam później.
-Nie. Chce mieć to już z głowy.
-Rozumiem. - policjant wyprzedził mnie i otworzył mi drzwi. Przewróciłam oczami i wyszłam z pokoju. Wiedziałam, że traktował mnie jak słabą porcelanową lalkę. Myślał, że zaraz się złamię. Rozpadnę na kawałki, ale ja nie byłam 'mięczakiem' umiałam walczyć i byłam do tego przyzwyczajona. Z 'pokerową twarzą' opuściłam dom i zatrzymałam się przy aucie Biebera. Justin chwilę rozmawiał z policjantem, który jak się domyślam miał zostać w domu i go pilnować. Po chwili policjant otworzył auto i szybko wsiadł do środka, co także uczyniłam. W środku było dość zimno. Objęłam ciało ramionami i wpatrywałam się w widok za oknem.
-Poprosiłem Johna, żeby wezwał kogoś do drzwi. Na pewno nie będą takie ładne jak poprzednie, ale przynajmniej będą. - chłopak odezwał się kiedy byliśmy już w drodze. Cicho zaśmiał się i poprawił swoją kurtkę.
-Jestem ci wdzięczna.
-Żartujesz, prawda? Przecież to ja je zepsułem.
-W mojej obronie.
-Co nie zmienia faktu, że...
-Skończ, Justin. - chłopak zamilkł i z uwagą wpatrywał się w drogę. Obraził się na mnie? Może i miałam jakieś humory. Może byłam nie znośna, ale to dlatego, że to mnie bolało. To było za dużo...nie dawałam rady i myślę, że każdy kto przeżyłby to co ja czułby się podobnie. 
W ciszy dojechaliśmy na miejsce. Zatrzymaliśmy się w środku jakiegoś lasu. Droga wydawała mi się przerażająca. Wydawało się, że opuszczone drzewa same mówią 'Zabójczyni', a stary asfalt prowadzi do zguby. Byłam w tym miejscu pierwszy raz. Westchnęłam głęboko i spojrzałam na chłopaka.
-Justin? - odwrócił się i spojrzał na mnie. Jego wzrok był taki bez uczuć...taki pusty...wydawało się, że nie da się go nauczyć miłości. Potrzebowałam wsparcia. Nawet jeśli było ono od gliny bez serca. - Boję się. - szepnęłam patrząc głęboko w oczy szatyna.
-Wiem. - powiedział cicho i potarł moją dłoń. - Ale wszyscy się boimy. Wszyscy jesteśmy samotni. Wszyscy jesteśmy przeciętni. Wszyscy popełniamy błędy...i wiesz? Wszyscy czasem potrzebujemy pomocy.
Chwilę milczeliśmy wpatrując się w siebie. Po chwili ciszę zastąpił mój cichy płacz. Słone łzy same zaczęły spływać po mojej twarzy i nie czułam się wcale źle z tym. Czułam, że każda łza wyzbywa mnie strachu. Pozbywam się emocji i bólu. 
-Dziękuję. -szepnęłam pocierając oczy.
-Nie ma za co.
W ciszy opuściliśmy samochód i udaliśmy się w kierunku kilku ludzi stojących przy wysokiej skarpie. Zatrzymałam się przy jej brzegu i zakryłam usta dłonią. Przepaść była bardzo głęboka, a na jej dnie leżało auto Caroliny. Nie oddychałam równomiernie i trzęsły mi się nogi. Po chwili poczułam na mojej talii lekki uścisk i Justin zaczął powoli prowadzić mnie do schodków prowadzących w dół. Rozciągała się tam malownicza polana, otoczona piaskiem i leżąca nad błękitnym jeziorem. Byłoby to piękne miejsce...Jednak dla mnie już nigdy nie stanie się takie. Powolnym, chwiejnym krokiem zeszłam na dół i stanęłam na żółtym piasku. Ten nasypał się do cienkich tenisówek, które miałam na sobie i nie przyjemnie zaczął drażnić moje stopy. Nie zwracając na to uwagi powoli zaczęłam podążać w stronę auta, a właściwie tego co z niego zostało. Wiedziałam, że policjant został w tyle. Rozmawiał z innym gliną i jak zwykle zapisywał wszystko w małym notesie. Zbliżyłam się do roztrzaskanego auta i schyliłam w kierunku szyby. Obawiałam się zobaczenia najgorszego.
-Nie ma jej. Na identyfikację zwłok udamy się potem.
-Mówisz o tym tak spokojnie. - powiedziałam odwracając się w kierunku chłopaka.
-To moja praca, Nicole.
-Wiem. Wiem panie Bieber. - mrugnęłam do niego i obeszłam samochód dookoła. - Więc...po co mnie tu przywiozłeś? - chłopak westchnął i spuścił wzrok.
-Miałem zabrać cię potem na przesłuchanie i musisz zidentyfikować...
-Tylko dlatego? - przerwałam mu i utkwiłam wzrok w odłamkach auta.
-Po prostu nie mogłem cię zostawić samej, ok? To byłoby nie rozważne. - uśmiechnęłam się usatysfakcjonowana odpowiedzią szatyna i schyliłam się patrząc na wrak. To wyglądało strasznie. Wszędzie były odłamki auta a w dodatku, gdzie nigdzie widać było zaschniętą krew.
-Nicole. Musisz coś zobaczyć. - powiedział Bieber odchodząc od tego samego gliny co poprzednio. Powoli wstałam i udałam się w jego kierunku.
-Myślę, że to może zaboleć.
-Justin, przerażasz mnie. - policjant wyciągnął przed siebie plastikową torebkę w którą zazwyczaj chowają dowody ze sprawy. Znajdował się w niej mały skrawek  papieru z nierówno zapisanymi literami.
-To pismo Caroliny. - szepnęłam patrząc na kartkę.
-Zamierzamy to sprawdzić, ale prawdopodobnie zabójca Caroliny kazał jej to napisać, potem ją zabił i zepchnął jej auto.
-Czy...mogę to przeczytać?
-Oczywiście. - mężczyzna powoli wręczył mi papier znajdujący się za folią i zrobił kilka kroków w tył. Krzywe litery były trudne do rozgryzienia, tym bardziej, że Carolina nawet pisząc powoli nie pisała zbyt czytelnie. Mimo wszystko z trudem odczytałam kilka zdań znajdujących się na kartce.
'Wydaję ci się, że wiesz już wszystko. 
Wydaję ci się że to tylko moja wina, ale wiedz, nie wiesz wszystkiego.
 Nie jeden jeszcze zginie zanim nasza loteria się zatrzyma.
 Żegnaj kochanie.'
Wstrzymałam oddech i chwilę wpatrywałam się w kartkę. Prawie w każdym filmie, gdy ofiara zostawia list, stara się ułożyć litery tak, aby były pomocne w odkryciu sprawy. Chociażby pierwsze litery...ale tu nie było nic. Żadnej wskazówki. Jednak czy możliwe, aby Carolina napisała ten list z własnej woli...przecież nie mogła przewidzieć wypadku...w takim razie szaleniec, który chce mnie zabić, nie ukrywa się z tym zbytnio. Otwarcie przyznaje w tym liście, że chce się zabawić i zanim zabije mnie...zabije osoby, które kocham...w dodatku otwarcie poinformuje mnie o ich tajemnicach. Nie byłam pewna, czy chciałam brać udział w tej 'grze', ale chyba nie miałam za wiele do powiedzenia. Posłusznie udałam się za Justinem i wręczyłam mu plastikową torebkę.
-T-ty to czytałeś?
-Tak Nicole. Mówiłem, że to może być...zaskoczeniem.
-To mnie raczej przeraziło...nie zaskoczyło.
Chłopak westchnął głęboko i skinął głową na samochód. Po chwili sam udał się do auta i spokojnie czekał, aż usiądę obok. Ostatni raz spojrzałam na roztrzaskane auto Caroliny i powoli stąpając po miękkim piasku udałam się w stronę parkingu. 
-Czyli teraz czeka mnie najgorsze? - powiedziałam bez emocji wsiadając do środka. Chłopak spojrzał na mnie trochę zdziwiony i powoli odpowiedział.
-Zależy co masz na myśli.
-Nie chcę tego zobaczyć. - westchnęłam głęboko i utkwiłam wzrok w swoich palcach.
-Wiem, ale potrzebujemy potwierdzenia. Twój ojciec jest na jakieś konferencji i będzie tu za kilka dni, a twoja siostra nie odbiera telefonu i...
-Co?! Wandy! A jeśli coś jej się stało?! Boże Justin!
-Spokojnie. Wysłałem już kilku ludzi, żeby sprawdzili co z nią. 
-Nie wiem czy mogę być spokojna. Póki co wasi ludzie nie spisują się za dobrze.
Nic nie mówiąc, Justin szybko wyjechał na drogę i ruszył w nieznanym mi kierunku. Nie jechaliśmy długo. Było to zaledwie kilka minut, a jednak cisza panująca między nami bardzo mnie denerwowała i była dość krępująca.
Budynek pod którym zatrzymaliśmy się wydawał się nowy. Błyszczące ściany połyskiwały w blasku słońca. Budynek otaczał piękny ogród, po którym spacerowali ludzie. Spojrzałam zdziwiona na Justina. Może był to zwykły szpital? Taki sam w jakim pracuje ja? Tam też znajduje się oddział do przechowywania zwłok...jakkolwiek to brzmi.
-To szpital dla ludzi psychicznie upośledzonych. Drugą połowę zajmuje kostnica. - widać było, że nie miał ochoty wprowadzać mnie w szczegóły. Ja też tego nie chciałam. Nic nie mówiąc wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę drzwi. Justin lekko popchnął drzwi i odsunął się wpuszczając mnie przed siebie. Szliśmy przez długi korytarz. Ściany pomalowane były na biało. Wszędzie były białe meble. Podłoga również była biała. W oczy rzuciło mi się czerwone jabłko leżące w rogu na małym stoliku. Była to jedyna rzecz, w kolorze innym niż biel...
Spojrzałam na policjanta. Wydawał się całkiem niewzruszony. Przeraziło mnie to jak mało można wyczytać w jego oczach. Jego twarz była nie przenikniona. Szedł nic nie mówiąc i wpatrując się obojętnie w przestrzeń. Mimo wszystko był cały czas ze mną. Wspierał mnie i nie byłam pewna czy to było w jego służbowych obowiązkach. Nagle Justin zatrzymał się pod dużymi białymi drzwiami i zerknął na mnie zanim złapał za klamkę. Gdy tylko weszliśmy do środka podszedł do nas starszy mężczyzna. Miał ciemne, kręcone włosy, które sterczały w każdą możliwą stronę. Wydawał się zmęczony. Co chwile nerwowo poprawiał okulary, zsuwające się z jego dużego nosa. Justin szybko wyciągnął błyszczącą odznakę i podetknął ją pod nos staruszkowi. 
-Cześć Bieber. - wrzasnął głos za nami. - Dawno cię nie było. Do kogo w odwiedziny?
Przed nami stanął niski, tęgi mężczyzna. Nie miał prawie w ogóle włosów, a jego ciało pokrywały tatuaże podobne do tych, które zdobiły ciało Biebera. Nie wyglądał za dobrze. W zasadzie był obleśny. W jednej ręce trzymał kubek, cały zalany kawą, drugą zaś wyciągnął w stronę Justina.
-Cześć Luck. - Justin podał mu rękę i uśmiechnął się nieśmiało. Mężczyzna uścisnął dłoń i cofnął się do tyłu.
-Więc?
-Carolina Hale.
-Ahh ta z dzisiaj?
Odchrząknęłam patrząc na szatyna. Okropnie denerwował mnie sposób w jaki mówią o martwych.
-Witam piękną panią. - wyciągnął w moim kierunku brudną dłoń, jednak zlekceważyłam to i zwróciłam się do Justina.
-Mogę mieć to już za sobą?
-Tak chodźmy. - policjant przeszedł przede mną i rozmawiając z Luckiem udali się w stronę dużych białych drzwi. 'Świetnie'. Niezauważona podeszłam do chłopaka i stanęłam za nim. Pomieszczenie do którego weszliśmy wyglądało jak w kryminale, jak w tych bzdurnych filmach, które zawsze uwielbiałam oglądać. Ściany pomalowane były na brudny biel. Na przeciw nas stało ze sto szuflad, które jak domyślałam się nie służyły do trzymania papierów. Były to szuflady na zwłoki ludzkie. Wszystkie ponumerowane i uszeregowane. Czarna posadzka błyszczała od czystości i mogłam w niej zobaczyć swoją przerażoną twarz. Powoli przeszłam za Justinem i stanęliśmy koło jednej z szuflad z numerem 123.
-Ostrzegam, że nie wygląda za dobrze. - Powiedział Luck i powoli chwycił za metalowy uchwyt. Szafka rozsunęła się z szumem, a po pomieszczeniu rozszedł się nieprzyjemny zapach. Zachwiałam się i zrobiło mi się słabo. Justin złapał mnie w talii i delikatnie przytrzymał. Prawdę mówiąc miałam nadzieję, że nikt nie zobaczy tego jaka w tym momencie byłam słaba i zagubiona. Czy muszę wam mówić co było potem? Przecież wiecie... Powiem wam jedno...tego widoku nie zapomnę do końca życia. Nie pamiętam za wiele z tamtej chwili. Wpadłam w objęcia Justina i zaczęłam płakać tak głośno jak tylko potrafiłam. Dławiłam się łzami i byłam pewna, że chłopak miał mokrą już całą koszulkę. Usłyszałam odgłos zamykanej szuflady i kroki odchodzącego Lucka.
-Przykro mi. - powiedział przed wyjściem z pokoju. Kłamał. Nie było mu nawet żal. A czy mi było? Sama nie wiedziałam...Czułam się zagubiona i przerażona.
-Przepraszam. - powiedziałam odsuwając się od policjanta.
-Nie masz za co.
Między nami zapanowała cisza.
-Czyli jesteś pewna, że to...
-Tak Justin. Jestem pewna, że to ona.
Nic nie mówiąc wyszliśmy z kostnicy. Szybko przeszliśmy przez budek i po chwili stanęliśmy na pustym parkingu. Przy wejściu stał tylko jego samochód do którego po chwili wsiedliśmy i wyjechaliśmy na drogę. 
-To było straszne. - wyszeptałam bardziej do siebie, niż do chłopaka.
-Wiem. - odpowiedział. Zdziwiło mnie to. Nie tylko dlatego, że myślałam iż nie słyszał moich słów, ale i dlatego, że to był on Justin Bieber - glina bez serca, bez uczuć, bez namiętności...
Chłopak westchnął głęboko i spojrzał na błyszczący zegarek. 
-Może pojedziemy coś zjeść? Jest pora lunchu.
Bezmyślnie kiwnęłam głową i utkwiłam wzrok w chłopaku.

                                                                        ~*~

Hej! Mam przyjemność witać was na blogu z nowym pięknym szablonem wykonanym przez -
Jak widzicie możecie teraz z łatwością zaobserwować moje konto google oraz dołączyć do grona czytelników Lottery. Opcja ta nie była wcześniej dostępna.
(Swoje opinie na temat nowego wyglądu możecie zostawić w komentarzach)
Oprócz tego na blogu zachodzi zmiana.

WAŻNE! ZMIANA! 
Od tej pory rozdziały Lottery będą krótsze, ale za to postaram się częściej je dodawać. 

Chciałabym wam podziękować za miłe słowa na Twitterze i szczególne podziękowania skierować również do Majki S. - naszej szkolnej dziennikarki.
Dziękuję wam za wszystko!

Niedługo obiecany Harry Styles :3

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

8 komentarzy:

  1. O jeju nie wierze :3
    cudowny <3
    dlaczego krótsze?! wole czekać dłużej!
    są takie cudowne takie prawdziwe :3
    bardzo fajny i udany :3
    tylko czemu Carolina? była taka fajna hahaha

    OdpowiedzUsuń
  2. ummm myslalam ze w tym juz bd Harry haha ale i tak cudowny :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :-) czk nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham <3 m taka mua dziennikarka <3

    OdpowiedzUsuń
  5. moja mina na koniec rozdziału i tak najlepsza haha :o <3

    OdpowiedzUsuń
  6. superowo, nie moge się doczekac nastepnego, zrobiło sie dość ciekawie z tym listem i w oóle, oczywiście czekam na Harrego, ale Justin mi do szczęścia wystarczy, miłego pisania nastepnego rozdziału :*
    @RembiszRembisz

    OdpowiedzUsuń
  7. tyle nauki a ja pochłaniam Lottery. To tak wciąga. Po prostu będę płakać że nie ma następnego hah. Na pewno będę sprawdzała ciągle czy już dodałaś :333 świetny serio <3

    OdpowiedzUsuń